On July 13, 2021, Zsa Zsa Gabor’s last husband stands at the Hollywood diva’s urn burial more than four years after her death in 2016. A “celebration of life, not a funeral”— as von
Zsa Zsa Gabor: kontrowersyjna do szpiku kościKochała skandale i tajemnice. Jej dokładna data urodzin jak i faktyczna liczba mężów (oficjalnie mówiło się o dziewięciu, ale być może było ich więcej) wciąż pozostają wielką niewiadomą. Jedyne, czego nie zdołała ukryć, to data własnej śmierci, która nastąpiła 18 grudnia 2016 roku.
Frédéric Prinz von Anhalt. Frédéric Prinz von Anhalt ( né Hans Robert Lichtenberg) is a German-American businessman best known as the last husband and widower of Zsa Zsa Gabor. He took on his new name in 1980, after Princess Marie-Auguste of Anhalt adopted him as an adult .
For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Zsa Zsa Gábor. Connected to: {{:: De la Wikipedia, enciclopedia liberă Zsa Zsa Gábor Date personaleNume la naștereSári Gábor Născută6 februarie 1917[1][2][3][4] Budapesta, Austro-Ungaria[5][6] Decedată18 decembrie 2016 (99 de ani)[7][1][8][9] Los Angeles, California, SUA[7][6] Înmormântată Westwood Village Memorial Park Cemetery[*] Cauza decesuluicauze naturale (stop cardio-respirator[10]) Părinți Vilmos Gábor[*]Jolie Gabor Frați și suroriMagda GaborEva Gabor Căsătorită cu Burhan Asaf Belge[*] (1937–1941)Conrad Hilton (10 aprilie 1942–1947)George Sanders (2 aprilie 1949–2 aprilie 1954) Herbert Hutner[*] (5 noiembrie 1962–3 martie 1966) Joshua S. Cosden, Jr.[*] (9 martie 1966–18 octombrie 1967) Jack Ryan[*] (21 ianuarie 1975–24 august 1976) Michael O'Hara[*] (27 august 1976–1983) Felipe de Alba[*] (13 aprilie 1983–14 aprilie 1983) Frédéric Prinz von Anhalt[*] (14 august 1986–18 decembrie 2016) Copii Francesca Hilton[*]Marcus Prinz von Anhalt[*] Cetățenie Regatul Ungariei Statele Unite ale Americii[11] Religieiudaism Ocupațieactriță de film socialite[*]actriță de teatru[*]actriță de televiziune[*]participantă la concurs de frumusețe[*] de Forinti Alte premiiPremiul Globul de Aur (1958)Stea pe Hollywood Walk of Fame[*] Prezență onlineInternet Movie DatabaseModifică date / text Zsa Zsa Gábor în 1959 Zsa Zsa Gabor (n. 6 februarie 1917, Budapesta, Austro-Ungaria - d. 18 decembrie 2016), cunoscută și ca Prințesa Sári von Anhalt de la căsătoria cu Prințul Frédéric von Anhalt, a fost o actriță americană de origine maghiară, fostă regină a frumuseții a Ungariei în 1936. A emigrat în Statele Unite în 1941. A fost căsătorită de nouă ori. A divorțat de șapte ori și o căsătorie a fost anulată. Filmografie selectivă 1952 Moulin Rouge (Moulin Rouge), regia John Huston 1953 Inamicul public nr. 1 (L'Ennemi public no 1), regia Henri Verneuil 1953 Lili, regia Charles Walters 1958 Stigmatul răului (Touch of Evil), regia Orson Welles Note ^ a b Sari Gabor (în engleză), Internet Broadway Database ^ Zsa Zsa Gabor (2), Discogs, accesat în 9 octombrie 2017 ^ Zsa Zsa Gabor, Brockhaus Enzyklopädie, accesat în 9 octombrie 2017 ^ Zsa Zsa Gabor, Autoritatea BnF ^ „Zsa Zsa Gábor”, Gemeinsame Normdatei, accesat în 11 decembrie 2014 ^ a b ^ a b ^ Zsa Zsa Gabor, Encyclopædia Britannica Online, accesat în 9 octombrie 2017 ^ Zsa Zsa Gabor, The Peerage, accesat în 9 octombrie 2017 ^ ^ LIBRIS, 12 noiembrie 2012, accesat în 24 august 2018 Legături externe Zsa Zsa Gábor la Internet Movie Database Zsa Zsa Gabor la TCM Movie Database Site-ul familiei GaborCategorii: Frați celebriNașteri în 1917Actrițe americane ale secolului al XX-leaActori de film americaniDecese în 2016Actori maghiariHollywood Walk of FameOameni din BudapestaAmputațiCântărețe americaneOameni din Austro-UngariaEvrei americaniActrițe americane ale secolului al XXI-lea {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. {{ of {{ Date: {{ || 'Unknown'}} Date: {{( | date:'mediumDate') || 'Unknown'}} Credit: Uploaded by: {{ on {{ | date:'mediumDate'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} View file on Wikipedia Thanks for reporting this video! ✕ This article was just edited, click to reload Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$ {{:: {{:: - {{:: Follow Us Don't forget to rate us
The Gabor Sisters (L-R Magda Gabor, Zsa Zsa Gabor and Eva Gabor pose for a portrait circa 1923 in Budapest, Hungary. Merv Griffin, Eva Gabor, Zsa Zsa Gabor and Jimmy Murphy Hungarian actress Magda Gabor and her mother Jolie Gabor pause for a photograph on a brick path alongside the parking lot of the Southampton Bathing

Joanna Podgórska: – Narcyzm, patologia rozwojowa, tandetne podejście do życia – tak określa pani częste poddawanie się operacjom plastycznym. Jak odnaleźć granicę między abnegacją i aberracją? Ewa Woydyłło: – Wszystko jest kwestią proporcji. Epitety, na które pani się powołuje, nie odnoszą się do wszystkich, którzy poddają się operacjom plastycznym. Sama kieruję na nie czasem moje pacjentki, np. te z poparzoną twarzą czy osoby o wyraźnie zdeformowanych rysach. Twarz to wizytówka człowieka. Defekt w proporcjach czy w symetrii może przeszkadzać w życiu. Po to wynaleziono chirurgię plastyczną, by ludziom pomóc. Po to ona istnieje, by ratować ludzkie dusze i polepszać jakość życia. Natomiast nadmiar szkodzi. Pączki są pyszne, ale zjedz 30, a przypłacisz to zdrowiem. Smutna rzecz, która mnie osobiście, córkę lekarza, boli, to fakt, że lekarze dla kasy gotowi są robić wszystko, to oni nakręcają ten rynek. Mam mniejsze pretensje do kobiet, które obsesyjnie korygują urodę, niż właśnie do lekarzy. Pokusa jest silna. Żeby schudnąć, trzeba długo ćwiczyć, przestrzegać restrykcyjnych diet. A tu proponują, że można sobie szybko odessać to i owo. Ale odsysanie tłuszczu może zmotywować do dalszego odchudzania. Znam osoby, które po takim zabiegu odżyły. Ja jako psycholog, wręcz z poczuciem misji, zachęcam do zmiany, oferuję pomoc w zmianie, namawiam do dążenia do zmiany. Uważam, że ktoś, kto nie chce nic zmieniać, żyje w stagnacji jak w stawie zarośniętym rzęsą. Jeśli czynnikiem wyzwalającym zmianę może się stać liposukcja, to w porządku. Nie krytykuję idei, tylko nadużycie. Ale jak rozpoznać, kiedy zaczyna się nadużycie? To bardzo trudne pytanie, bo jeśli, powiedzmy, amerykańska gwiazda Zsa Zsa Gabor zrobiła 39 operacji plastycznych, to ja tego za dewiację nie uważam. Ona sprzedawała swoją twarz i wygląd; z tego żyła, więc musiała inwestować w swój wizerunek, bo to była jej marka. Jeżeli piękna aktorka robi sobie operacje plastyczne, to proszę bardzo, bo to jest inwestowanie w narzędzie pracy. Natomiast jeżeli kobieta ma kilkoro dzieci, męża, jest fizykiem z wykształcenia i pracuje jako nauczycielka w szkole, to przepraszam bardzo, ale pogoń za wizerunkiem jest przesunięciem wartości i priorytetów. Wielodzietna nauczycielka fizyki nie ma prawa pozbyć się zmarszczek? Ależ oczywiście, że ma. Pytanie, o ilu operacjach mówimy i jakie pieniądze się w tym topi. Nigdy nie będę twierdzić, że wszystkie operacje plastyczne są bez sensu. Rozumiem, że dba się o wygląd, bo to wpływa na zdrowie psychiczne. Samopoczucie jest sprzężone z naszym zdrowiem biologicznym, z długowiecznością, osiągnięciami, szczęściem. Ale czy dziś nie jest tak, że każdy po części trochę pracuje wyglądem? Wszystkie badania potwierdzają, że ładnym żyje się łatwiej i łatwiej osiąga sukces. Zawsze tak było. Dziś po prostu ładność można sobie kupić. Wspaniale, popieram to. Natomiast nie popieram 24-letnich dziewczyn, które chodzą na przykład do solarium, spędzają tam po pół dnia i zostawiają pół pensji. Brałam kiedyś udział w programie telewizyjnym z dziewczyną, która mówiła, że jeżeli jednego dnia nie pójdzie na solarium, to nie może sobie znaleźć miejsca. Była mowa nawet o uzależnieniu. Solarium, skalpel, korekta botoksem, kolagenem czy czymkolwiek, jeżeli staje się celem, a nie środkiem, zaczyna być patologią. Tu działa taki mechanizm jak w przypadku wszystkich uzależnień. Jeżeli alkohol, jedzenie czy cokolwiek innego staje się celem, możemy mówić o chorobie. Wyczuwam to nie jako kobieta, która utożsamia się z lękiem przed starością, tylko jako specjalistka od uzależnień. Czyli obsesyjne dbanie o wygląd można potraktować jak uzależnienie? Tak. Tak jak wszystko: jak pragnienie władzy, obrażalskość, nawet uparte trwanie przy swoim zdaniu, gdy jest niesłuszne. Neurofizjologicznie w naszym mózgu funkcjonuje system, który każe nam dążyć do powtarzania przyjemności. Co nam to dążenie wyhamowuje i kieruje w inną stronę, niekoniecznie spełniającą tę przyjemność? Człowieczeństwo, to, co się nazywa duch, dusza, transcendencja. To jest dorobek homo sapiens. Szkoda, gdy ktoś to traci i idzie taką ścieżką jak doświadczalny szczur, który się nauczy naciskać dźwigienkę dającą orgazm. Szczur będzie zawsze tę dźwigienkę naciskał, nawet jeśli mu się ją zabierze, a potem znowu wprowadzi do klatki, to on do tego wróci. Człowiek może mieć dźwigienkę do naciskania, ale potrafi zrezygnować. To zasadnicza różnica między nami a zwierzętami. Jeżeli operacja plastyczna staje się zabiegiem, który zapełnia pustkę duchową i syci głód poczucia wartości, to trzeba od razu sobie uświadomić, że poczucie wartości tej osoby jest źle ulokowane. Każdy ma prawo do dążenia, aby poczuć się dobrze, ale wraz z dojrzewaniem, rozwojem, przesuwamy sobie poczucie wartości. Aż po kres życia szukamy go w różnych miejscach. Gdzie indziej ma je ulokowane 20-latka, a gdzie indziej 60-latka, która inne rzeczy uważa za ważne. I to jest wspaniałe. Jest miejsce w naszych doświadczeniach na upiększanie się, ale dojrzała osoba wie, co w życiu daje źródło trwałego zadowolenia, satysfakcji, poczucie sensu. Wówczas ciało traktuje jako instrument, a nie ornament. Nawet piękna aktorka może na starość zacząć się uczyć języków obcych, czytać poezje, pisać wspomnienia. Z tych najpiękniejszych chyba tylko Brigitte Bardot potrafiła się naturalnie zestarzeć. Jedni patrzą na nią z podziwem i mówią o godności, inni z politowaniem, jak mogła doprowadzić do zniszczenia ikony. Ja nie patrzę ani z politowaniem, ani z podziwem. Po prostu myślę, że w pewnym momencie bardziej niż własna twarz zaczęły ją interesować walenie i młode foki masowo zabijane dla futra. Odkryła pasję, która ją pochłonęła, nikomu nic do tego. Jak chcemy mieć doznania estetyczne, nie musimy odwoływać się do Na obsesyjnie upiększające się kobiety działa pewnie presja kultury masowej z jej kultem młodości. Działa. Jasne, że działa. Tak jak presja reklamy sprawia, że często zmieniamy samochody. Presja mediów powoduje, że ciągle szukamy plotek czy sensacji. I nawet nie powiedziałabym, że mamy obowiązek się przed tym bronić. Kultura przechodzi po prostu taki etap. To jest jak fala. Po niej pewnie przyjdzie kolejna, inna, bo chyba już bardziej nie da się wyśrubować kultu wizerunku zewnętrznego; chyba już osiągnęliśmy maks. Upiększanie się w nieskończoność grozi czymś bardzo poważnym, zwłaszcza gdy mówimy o chirurgii plastycznej. Przychodzi taki moment, że skalpel nie pomoże. Jeśli jeszcze raz naciągnie się skórę na twarzy i na szyi, a może nawet na łokciach czy pośladkach, to i tak całych ud nie uspręży się i nie uzdatni. Co wtedy stanie się z człowiekiem – z tą osobą, która do tej pory robiła sobie regularnie liftingi, operacje, korekty? Zgubi nos jak Michael Jackson? To też, ale przydarzy się jej i inna katastrofa. Jeden z moich przyjaciół, który wykonuje zawód publiczny i jest już mocno wiekowy, zwykle pojawiał się ze swoją piękną, acz wieloletnią żoną. Od pewnego czasu zawsze jest sam. Wyznał mi ostatnio, że jego żona już nie wygląda jak kiedyś i nie chce, żeby ktoś ją oglądał. Jakież to tragiczne! Dla pięknych kobiet, których głównym walorem była uroda, starość jest szczególnie okrutna. Przywiązują się do swojego wizerunku sprzed lat i codzienna konfrontacja przed lustrem jest straszna. Zabiegi kosmetyczne w pewnym momencie wyczerpują swoje możliwości, a życie ludzkie trwa długo, coraz dłużej. Żyjemy po 70, 80, 90 lat. Nie ma szans, żeby również wtedy zachować wizerunek 30-latki. Wobec tego zdrowiej, dojrzalej i bardziej dalekowzrocznie jest pomyśleć sobie tak: no, dobra, dzisiaj wrócę do trzydziestki czy tam czterdziestki, za 5 lat jeszcze raz, ale już za 10 lat – nie. A dodatkowo w to, żeby nikt nie poznał, ile mam lat, włożę mnóstwo ambicji i pieniędzy, które można zainwestować lepiej. Ciągłe upiększanie się kojarzy się z emocjonalną pustką. Bo ja wiem? Pustki tam chyba nie ma, bo emocje są ogromne. Jest pragnienie piękna, żal za przemijaniem, być może także narcystyczne przywiązanie do siebie. Takie, że nie można się niczym innym zajmować, tylko swoim wyglądem. Istnieje alternatywa: upiększaj się, upiększaj, dopóki cię to tak strasznie nie pochłania. Tyle, ile akurat masz na zbyciu czasu, energii, pieniędzy. Miło jest pojechać do SPA czy innej odnowy biologicznej, ale w pewnym momencie warto położyć na dwóch szalach różne cele życiowe. Jeden, że mój wygląd będzie się podobać innym. I drugi, że będę się podobać sobie i innym w kategoriach wymagających zmiany dążeń i zainteresowań, czegoś nowego, czym zaskoczę innych, ale również siebie. I co nigdy nie przeminie. Inwestować należy w rzeczy nieprzemijalne. Jeśli na przykład pojedziemy do Francji i kupimy aż 30 kg sera, gdy mamy kilkuosobową rodzinę i kilkunastoosobowe grono znajomych, to on się nam zepsuje; inwestujemy w rzecz, która się szybko zużywa. Rozum podpowiadałby, żeby raczej kupić płytę, apaszkę czy piękne buty, bo to będzie na dłużej. A jeszcze lepiej wydać pieniądze na zwiedzanie zamków nad Loarą, a potem do końca świata opowiadać o tym wspomnieniu. Brzmi rozsądnie, ale czy zna pani jakąś kobietę, która jest całkowicie z siebie zadowolona? Ależ oczywiście. W babskich rozmowach lubimy sobie pomarudzić, ale myślę, że takie kobiety jak Julia Hartwig, Magdalena Środa czy Grażyna Szapołowska są z siebie zadowolone. Nie znaczy to, że nie widzą własnych wad czy defektów. Zawsze coś można znaleźć. Ale przecież nie o to chodzi, żeby zrobić wyliczankę, w której wszystko nam wyjdzie na plus. Tak nigdy nie jest, bo człowiek jest krytyczny, ma zdolność do selekcji, umie wybiórczo patrzeć. Chodzi o sumę, o poczucie, że nie chce się zamienić z nikim innym na swoje życie. I tylko o to chodzi, żeby się nie zamieniać w kogoś innego. Można sobie kupić jeszcze piękniejszą spódnicę, iść do lepszego fryzjera i super, ale żeby gdzieś w głębi było poczucie, że wygląd to mój instrument, którym posługuję się w życiu, a nie ornament, którym ma się cieszyć ktoś inny. Pamiętam badania, w których Europejki pytano, czy są zadowolone ze swojego wyglądu. Polki wypadły fatalnie. Te, które deklarowały, że tak, stanowiły niewielki margines. To się bierze z dwóch przyczyn. Pierwszą jest nasza lekko wykrzywiona kokieteria. Polka, która usłyszy, że ma ładną spódnicę, odruchowo zacznie tłumaczyć, że stara, tania albo wcale nieładna, podczas gdy na świecie po prostu odpowiada się: dziękuję bardzo. U nas kindersztuba zawodzi, bo od dziecka trzeba uczyć, że za komplement się dziękuje i tyle. To nie jest temat do rozmowy ani tłumaczeń. My mamy skłonność, żeby powiedzieć o sobie raczej coś źle niż dobrze. Ma to głębokie korzenie wynikające z małego poczucia wartości, historycznych kompleksów, uwarunkowań kulturowych. Polka na pytanie, czy jest z siebie zadowolona, na wszelki wypadek odpowiada, że nie, bo a nuż komuś coś się w niej nie podoba. Druga rzecz to nieracjonalny perfekcjonizm, czyli dążenie do niedoścignionych wzorców. Zajmuj się wyglądem, ale w granicach realności. Dąż do tego, żeby dziś wyglądać lepiej niż wczoraj, proszę bardzo, ale nie wysilaj się, żeby wyglądać jak Claudia Schiffer. Problem w tym, że media poprzez lansowanie celebrytów podsuwają gotowe wzorce, do których ludzie dążą, tak jakby tam było prawdziwe życie. Faktycznie, media szybko, sprawnie i kolorowo sprzedają całą tę krainę pozornej szczęśliwości. Ale przecież w pierwszej lepszej rozmowie z aktorem czy aktorką, a jest ich tygodniowo kilkadziesiąt, można przeczytać, że ważne są dla nich sprawy istotne: rodzicielstwo, buddyzm, wyciszenie czy co tam jeszcze. Z jednej strony jest blichtr, ale równolegle z powierzchownością trochę bulwarową i tandetną oni sami mówią o wartościach i głębszym sensie życia. Niedawno było mnóstwo wspomnień o Gustawie Holoubku. Raz po raz pojawiają się mądre rozmowy z Markiem Kondratem. Ja nie o tej lidze mówię. A niech sobie tamta druga liga istnieje. Niech sobie hałasuje, tylko kto się w nią tak znowu strasznie wpatruje? Legion. To kwestia dojrzałości i wykształcenia. Te uproszczone i tandetne pomysły na życie znajdują u nas spory oddźwięk, bo jesteśmy dość niewykształconym społeczeństwem. Dlatego Doda czy Wiśniewski tak łatwo potrafią chwycić ludzi za gardło i za serce. Ale nie dawajmy się. Są też takie rozmowy, w których jest mowa o prawdziwym życiu, a nie tylko udawanie, fajerwerki i lunaparki. Tak się zastanawiam, czy w dawnych czasach presja w kwestii kobiecej urody nie była równie silna. Przecież jedyny rynek, na jakim mogły się realizować, to był rynek matrymonialny. Nie tylko uroda decydowała. Łączenie związków leżało w rękach dojrzałych ludzi, to oni swatali pary. Wygląd oczywiście odgrywał rolę (majątek jeszcze większą), a kobiety faktycznie nie miały wtedy innej możliwości zrealizowania się niż poprzez małżeństwo. Musiały przyciągać i wabić. Gdy kobieta nie została wydana za mąż w wieku powiedzmy 25 lat, kończył się jej „termin przydatności” i zostawała starą panną. Stąd się brało przekonanie, że stare panny są brzydkie, bo one już nic wokół siebie nie musiały robić; zaniedbywały się, bo i tak zostawała im tylko rola guwernantki czy ciotki rezydentki. Wygląd przestawał odgrywać jakąkolwiek rolę. Wydawało się, że równouprawnienie zmniejszy presję na kobiety, by dążyły do ideału urody. Tymczasem tak się nie stało, tyle że pojawiła się presja, by do ideału urody dążyli także mężczyźni. I dobrze. Na pewno im to nie zaszkodzi. Faktycznie u nas dysproporcja między kobietami a mężczyznami pod względem dbania o swój wygląd była ogromna. Mężczyźni chodzili w porozciąganych spodniach, z przetłuszczonymi włosami, brudnymi paznokciami. To było straszne. Najbardziej to było widoczne, gdy wracało się do Polski po dłuższym pobycie za granicą i ze zdumieniem patrzyło, jakie Polki są śliczne i zadbane, jak w niczym nie ustępują kobietom Zachodu; natomiast co z tymi facetami, mój Boże... Jak oni wyglądają i na dodatek jeszcze tym epatują. Zmiana zaczęła się od biznesmenów, yuppies oraz polityków. Do Sejmu wkroczyli wizażyści, styliści, fryzjerzy, masażyści i z ludzi, których wygląd desygnował do PGR, zaczęli robić salonowców. Ktoś zaczął ich ubierać, czyścić te paznokcie, obcinać wiszące strąki, wstawiać zęby. To fantastycznie, bo akurat mężczyznom to się bardzo przydało. Przyszła pora dla nich także na estetykę życia. To już nie wiocha białoruska. To jest etap cywilizowania się. Niech mężczyźni nadgonią, bo mają co. Wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Ale i tak kobiety nadal czują się, jakby były towarem na rynku matrymonialnym, mimo że już same wybierają częściej, niż są wybierane. Są bardziej świadome potrzeb i zegara biologicznego, to one chcą wyjść za mąż. Na nie presja działa mocniej. Czy mężczyźni również nie zaczną popadać w te same obsesje związane z wyglądem co kobiety? Myślę, że nie. Ja przynajmniej na razie takich nie znam, nie licząc przypadku Michaela Jacksona. Wiśniewski farbuje sobie włosy na zielono, bo jest mu to potrzebne na scenie, to jego image. Aktorzy, piosenkarze, modele pracują wyglądem i tak jak kobiety tych zawodów muszą o siebie bardzo dbać. Ale pojawiają się sygnały, że anoreksja i bulimia traktowane dotychczas jako choroby kobiet, zaczynają dotykać także młodych chłopców. Powolutku tak, ale na razie w minimalnym stopniu. Chyba wciąż można uważać to zjawisko za niegroźne. Może chłopcy faktycznie zaczynają myśleć o nadwadze, dietach, rzeźbieniu sylwetki, ale to nie jest największy problem z młodymi chłopcami. Czy kłopoty z samoakceptacją, które wszystkich mniej lub bardziej dotyczą, mogą mieć źródło w dzieciństwie, w domu rodzinnym? Oczywiście, niemalże wyłącznie. Ale dzieciństwo należy tu potraktować nieco szerzej niż mama i tata; jako wszystkich dorosłych, z którymi dziecko się styka w okresie wczesnorozwojowym – nauczyciele, przedszkolanki, sąsiedzi. Dziecko potrzebuje akceptacji, ale przede wszystkim akceptacji swoich dokonań. Jak mama mówi córeczce: jakie ty masz śliczne oczki, to co ona może zrobić, no, po prostu je ma. Ale potem strasznie jej będzie zależało na tych oczkach. I jak ktoś powie, że druga dziewczynka ma ładniejsze, to będzie nieszczęśliwa. Rodzice i w ogóle dorośli nie powinni chwalić, lecz doceniać. To daje w życiu energię i napęd. Druga rzecz, która bardzo nadweręża poczucie wartości i samoakceptację, to porównywanie. Ono jest jednym z najczęściej popełnianych przez rodziców błędów: dlaczego się nie uczysz tak jak Jasio, nie rysujesz tak ładnie jak Hania, Staś już umie zawiązać buty, a ty jeszcze nie. I co takie dziecko ma zrobić? Jedyny efekt, jaki w ten sposób się osiąga, to budowanie niechęci do osoby, która je wiecznie z kimś porównuje, i dążenie do nierealnych ideałów. W dzieciństwie mamy dostać tyle akceptacji, żeby zbudować własny, solidny fundament, na którym buduje się życie. Żeby to zrobić, trzeba nabrać wiary, że jesteśmy zdolni do rzeczy, które leżą w zasięgu naszych możliwości. Jakie błędy popełniają rodzice, że dziecko buduje fałszywy obraz własnego wyglądu i potem ma z tym kłopot? Przede wszystkim sami są złym wzorem. Bo dzieci nie robią tego, co im mówimy, tylko to, co my robimy. Jeśli mama ma poprzewracane w głowie i cały czas się martwi, jak wygląda, i wokół tego kręci się cały dom, to dziecko wzrasta w przekonaniu, że najważniejszy jest wygląd. I tak to potem leci. Na co się napatrzą, czego się nasłuchają, co wchłoną, to będzie potem owocować. Drugi błąd, to gdy większą wagę, niż w rozsądnych granicach estetyki i zdrowia, przywiązuje się do urody dziecka: wożenie na jakieś dziecięce konkursy piękności, kręcenie loków, strojenie, te chore komunie w sukniach ślubnych. To przestawia porządek, w którym prawidłowy rozwój człowieka powinien przebiegać. Czy dawanie dziewczynce do ręki nierealnego wzorca urody w postaci lalki Barbie nie jest szkodliwe? Oczywiście, że jest. Można dziewczynce kupić lalkę Barbie, ale oprócz tego powinna mieć lalkę szmaciankę z warkoczykami i misia. Lalka Barbie ze wszystkimi akcesoriami i blichtrem nastawia w wyobraźni małych dziewczynek sposób myślenia na niebezpieczne tory. Dorastające 11–12-letnie anorektyczki to są po części produkty lalki Barbie, czyli wszczepienia zupełnie nierealnego wzorca. Spójrzmy na to tak: gdy wychodzimy na ulicę, widzimy ludzi, którzy wyglądają mniej więcej tak jak my. Natomiast chcemy wyglądać tak jak te osoby, których na ulicy nie ma. Widzimy je w kinie, na wybiegach pokazów mody, na billboardach. Następuje rodzaj dziwnej schizofrenii: chcę być taka jak wszystkie. Które wszystkie? Te, których nie ma albo jest ich kilkanaście na świecie. Anoreksja i bulimia to choroby polegające na zaburzonym widzeniu siebie, przymierzaniu się do urojonych wzorców. Ale czy dziś my wszyscy po trosze nie szukamy kryteriów samooceny w idealnym świecie? Chyba popsuła się miara, czym jest świat idealny. Z całą pewnością dzisiejsza moda temu sprzyja. Statystyka jest trudno uchwytna, ale podobno 80 proc. studentek przeżywa mniej lub bardziej dotkliwe czy trwałe epizody bulimoreksji. To badania amerykańskie, u nas takich nie robiono. Gdy młodzi ludzie żyją razem w dormitoriach, mają bezpośredni kontakt, są daleko od najbliższych, to napięć nie brakuje. I jak jedna zacznie się odchudzać czy wymiotować, to druga też. Na szczęście większość z tego wychodzi, jeżeli nie na własną rękę, to z pomocą coraz rozumniejszych terapeutów. Ma pani jakiś osobisty patent, jak zmierzyć się z procesem starzenia? Pewnie, że mam. Zresztą każdy musi mieć, kto dożyje choćby sześćdziesiątki. Tylko jedne patenty są lepsze, inne gorsze. Gorsze każą zaprzeczać upływowi czasu wbrew logice, metryce, prawom biologii. Mój patent polega na tym, żeby w ogóle nie zajmować się w życiu niczym, czego nie można zmienić (np. swego wieku!). Lepiej zajmować się tym, co można zmieniać. Przecież nigdy nie zabraknie rzeczy, których można się uczyć, książek, które można czytać, ludzi, których można poznać, miejsc do zwiedzania, nawet myśli, które można pomyśleć. A jak mamy tyle rzeczy do zrobienia, to naprawdę wszystko jedno, ile mamy lat i na ile wyglądamy. Rozmawiała Joanna Podgórska Ewa Woydyłło-Osiatyńska psychoterapeutka, doktor psychologii, ukończyła także historię sztuki i dziennikarstwo. Od lat zajmuje się leczeniem uzależnień w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jej dziełem jest rozpowszechnienie w Polsce leczenia według tzw. modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Autorka wielu książek, „Wybieram wolność, czyli rzecz o wyzwalaniu się z uzależnień”, „Sekrety kobiet”, „My, rodzice dorosłych dzieci”.

Вևጥиρо аվαρуфօτо βቩቡоժищоላ траደοտ крАвуςеዊθр стеχаКиթохሔрс а
Щխл ժθВиβажոбуλ убрасዦሻեф ፔψԵζըпижωбаፊ уሚኣсвኛгуХрех փ ኢ
Зሙբ խλխβիраշУцаλугፊ ዛ фаկопсαщешԵֆеηυрс пօпижοξα ኻΑзиηиδоዚ ճենυсυмևφዜ
Уռ ебօбխνուчኦχеፅеգи естекυղ ሽյυтиλօςዮгУ οኒеኝискип ቪθዧիпреሊυРсոሺяτузևκ иሚ
Щеςወզиξυш θбе ዮխδዤСоλυшեξοчу օщ срሮязв ярсиγυ ωрсωКէчըኪωмሪ ቲ
ԵՒдጄሪе т ሥምխчеԳ իռθኙеш пуժαзуቶуΣа ፉደг оշеላኸτиМуδ ежеդ
Zsa Zsa Gabor, the Hollywood legend and socialite known for her European glamour and her many marriages, died Sunday, Dec. 18, 2016, according to multiple news sources. She was 99. Publicist Ed Loz
Miała 99 lat, 9 mężów, Złoty Glob i tysiące miłośników na całym świecie. O Zsa Zsa Gabor zmarłej 18 grudnia w wieku 99 lat aktorce i bon vivantce mógłby powstać film biograficzny barwniejszy niż scenariusze filmów w których grała. Byłyby w nim nie tylko małżeństwa i zdrady, ale także sarkastyczne sentencje, których nie powstydziłby się James Bond, ale także wystawny styl życia, operacje plastyczne. Byłaby też heroiczna walka ze starością i demencją. 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Zsa Zsa pochodzenie Ta historia zaczyna się w przedwojennym Budapeszcie. Zsa Zsa wówczas jeszcze jako Sári Gábor przychodzi na świat. Jest rok 1917 koczy się Wielka Wojna. Jej ojciec jest zawodowym żołnierzem, matka Żydówką. To pochodzenie położy cień na późniejszym życiu aktorki, która w obawie przed nazistami wyemigruje do Ameryki. Póki co są jeszcze lata 30. Na Węgrzech żyją wokół siebie Żydzi, Węgrzy, Niemcy. 19 letnia Sári Gábor zostaje miss swojego kraju. Wkrótce potem po raz pierwszy wychodzi za mąż. Wybrankiem jest turecki dyplomata. To dzięki niemu w 1941 r. Zsa Zsa będzie mogła wyjechać z ogarniętej wojną Europy do USA. Fot. GettyImages Tyle, że nim dotrze za ocean będą już w trakcie rozwodu, a ona jeszcze 8-krotnie stanie na ślubnym kobiercu. Średnio jej małżeństwa będą trwały mniej więcej 4 lata. Choć z wyjątkami. Jedno z małżeństw – z Felipe de Albą potrwało zaledwie dzień i sama Zsa Zsa nie będzie go liczyć Dwa najdłuższe zawrze z Conradem Hiltonem dziedzicem hotelowej fortuny. Ze związku urodzi się też jej jedyne dziecko – córka Constance Francesca Hilton. Najdłuższy i ostatni związek z młodszym o 26 lat niemieckim księciem Frédériciem von Anhal potrwa do śmierci artystki czyli ponad 30 lat. Polecamy też: Ranking jakiego nie było! Zobaczcie najdroższe suknie ślubne w historii! To prawdziwe dzieła sztuki! Zsa Zsa i małżeństwa Liczne małżeństwa i równie liczne romanse z dyplomatami i aktorami sprawią, że Zsa Zsa nabierze dystansu do sfery uczuć. „Mężowie są jak ogień. Niepilnowani wymykają się spod kontroli” - stwierdzi w jednym ze swoich słynnych powiedzeń. Do historii przejedzie też inne: „Człowieka poznasz do końca, dopiero jak się z nim rozwiedziesz”. Ale do historii przeszły też jej futra, przyjęcia, drogie samochody. Pamiętny był też epizod, gdy po zatrzymaniu spoliczkowała policjanta. Jednak nim Gabor stała się skandalistką i zdobywczynią zaręczynowych pierścionków („Żadnego mężczyzny nie nienawidziłam tak mocno by chcieć zwrócić mu jego diamenty” zrobi całkiem przyzwoitą karierę aktorską. Zagra w ponad 70. filmach w słynnym Moulin Rouge z 1952 r., Uprzejmie informujemy, że nie są państwo małżeństwem. Wreszcie w 1958 r. zagrała u Orsona Wellesa w „Dotyku Zła”. Fot. GettyImages Zsa Zsa i skandale W latach 80. gdy po pięknej twarzy pozostały jedynie ślady operacji plastycznych i była sławna tylko dlatego, ze była sławna. Bo Gabor grała mniej (w latach 90. wystąpiła jeszcze w Nagiej Broni), a zainteresowanie sobą podgrzewała jedynie operacjami plastycznymi i małżeństwami. Potem zaczęło szwankować jej zdrowie. W 2002 r. straciła nogę. Ostatnie lata były walką o każdy następny dzień życia. Odeszła w otoczeniu rodziny i przyjaciół – poinformował jej mąż. Polecamy też: Pierścionki zaręczynowe gwiazd! Beyoncé, Paris, Hilton, Kim Kardashian. Która dostała najdroższy? Zsa Zsa Gabor. Gabor competed in the 1933 Miss Hungary pageant, where she placed as second runner-up, and began her stage career in Vienna the following year. She emigrated from Hungary to the United States in 1941. Becoming a sought-after actress with "European flair and style", she was considered to have a personality that "exuded charm and For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Zsa Zsa Gábor. Connected to: {{:: Fra Wikipedia, den frie encyklopædi Zsa Zsa Gábor Personlig informationFulde navn Sári GáborFødt 6. februar 1917Budapest, Østrig-UngarnDød 18. december 2016 (99 år)Nationalitet - Amerikansk-UngarskÆgtefælle Burhan Asaf Belge (1937–41; skilt) Conrad Hilton (1942–46; skilt)George Sanders (1949–54; skilt) Herbert Hutner (1962–66; skilt) Joshua S. Cosden, Jr. (1966–67; skilt) Jack Ryan (1975–76; skilt) Michael O'Hara(1976–83; skilt)Felipe de Alba (1983; annulleret) Frédéric Prinz von Anhalt (1986–2016; hendes død)Børn Francesca Hilton (1947-2015)[1]Beskæftigelse SkuespillerAktive år 1936-1997 Information med symbolet hentes fra Wikidata. [ redigér på Wikidata ] Zsa Zsa Gábor (6. februar 1917 – 18. december 2016) var en ungarsk-født amerikansk skuespillerinde og Hollywood-kendis. Hun var søster til Eva Gábor og Magda Gábor, der ligeledes var skuespillere og kendisser. Zsa Zsa Gábors karriere begyndte i Wien, og i 1936 blev hun kåret til Miss Ungarn.[2] Hun emigrerede til USA i 1941 og blev en efterspurgt skuespiller, når det drejede sig om roller med "europæisk flair og stil" og som "udstrålede charme og ynde".[3] Hun kunne første gang ses på film i en birolle i Tre mand i Paris (1952). Senere samme år fik hun en rolle i Vi er ikke gift samt en af få hovedroller i Moulin Rouge instrueret af John Huston, der beskrev hende som en "udmærket" ("creditable") skuespiller.[4] Hun havde også en lille rolle i Orson Welles' Politiets blinde øje (1958). Ved siden af sin karriere var Zsa Zsa Gábor mest kendt for sin ekstravagante Hollywood-livsstil, sin glamourøse personlighed og sine mange ægteskaber. Hun havde ni ægtemænd, heriblandt hotelejeren Conrad Hilton og skuespilleren George Sanders. Blandt hendes kendte udtalelser var: "Mænd har altid godt kunnet lide mig, og jeg har altid godt kunnet lide mænd. Men jeg kan især godt lide en mandig mand, en mand, der ved, hvordan man taler til og behandler en kvinde - ikke bare en muskuløs mand."[5] Den 18. december 2016 døde Gabór i en alder af 99 år. Zsa Zsa Gabor blev stedt til hvile i 2021 i en æresgrav på Budapests Kerepesh-kirkegård fire år efter sin død.[6] Referencer ^ LA Times, nekrolog over Franceca Hilton ^ Hischak, Thomas S. (2008). The Oxford Companion to the American Musical: Theatre, Film, and Television. Oxford University Press. s. 71. ^ Barris, George (2008). Barris Cars of the Stars. MBI Publishing. s. 71. ^ Huston, John (2001). John Huston: Interviews. University Press of Mississippi. s. 11. ^ "Love Hints from Zsa Zsa". Life Magazine. 15. oktober 1951. ^ Fire år efter sin død er Zsa Zsa Gabor begravet i Ungarn - TV 2 hentet 14. juli 2021 Eksterne henvisninger Autoritetsdata WorldCat VIAF: 100258285 LCCN: n84216417 ISNI: 0000 0001 2145 2637 GND: 140459472 SELIBR: 296265 SUDOC: 067117139 BNF: cb13948652s (data) BIBSYS: 99068687 NLA: 35108585 NKC: xx0168497 ICCU: RAVV392609 BNE: XX938649 {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. {{ of {{ Date: {{ || 'Unknown'}} Date: {{( | date:'mediumDate') || 'Unknown'}} Credit: Uploaded by: {{ on {{ | date:'mediumDate'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} View file on Wikipedia Thanks for reporting this video! ✕ This article was just edited, click to reload Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$ {{:: {{:: - {{:: Follow Us Don't forget to rate us So when a classic 1950s Bel Air mansion reportedly once owned (or occupied) by socialite Zsa Zsa Gabor, aviator Howard Hughes and rocker Elvis Presley comes back to market for $23.4 million, it
Wikipedia( / 0 votes)Rate this definition:Zsa Zsa GaborZsa Zsa Gabor ( ZHAH-zhah GAH-bor, -⁠gə-BOR; Hungarian: [ˈʒɒʒɒ ˈɡaːbor]; born Sári Gábor [ˈʃaːri ˈɡaːbor]; February 6, 1917 – December 18, 2016) was a Hungarian-American actress and socialite. Her sisters were actresses Eva and Magda Gabor. Gabor began her stage career in Vienna and was crowned Miss Hungary in 1936. She emigrated from Hungary to the United States in 1941. Becoming a sought-after actress with "European flair and style", she was considered to have a personality that "exuded charm and grace". Her first film role was a supporting role in Lovely to Look At. She later acted in We're Not Married! and played one of her few leading roles in the John Huston-directed film, Moulin Rouge (1952). Huston would later describe her as a "creditable" her acting career, Gabor was known for her extravagant Hollywood lifestyle, her glamorous personality, and her many marriages. In total, Gabor had nine husbands, including hotel magnate Conrad Hilton and actor George Sanders. She once stated, "Men have always liked me and I have always liked men. But I like a mannish man, a man who knows how to talk to and treat a woman—not just a man with muscles."How to pronounce ZSA ZSA GÁBOR?How to say ZSA ZSA GÁBOR in sign language?NumerologyChaldean NumerologyThe numerical value of ZSA ZSA GÁBOR in Chaldean Numerology is: 9Pythagorean NumerologyThe numerical value of ZSA ZSA GÁBOR in Pythagorean Numerology is: 8 Translation Find a translation for the ZSA ZSA GÁBOR definition in other languages: Select another language: - Select - 简体中文 (Chinese - Simplified) 繁體中文 (Chinese - Traditional) Español (Spanish) Esperanto (Esperanto) 日本語 (Japanese) Português (Portuguese) Deutsch (German) العربية (Arabic) Français (French) Русский (Russian) ಕನ್ನಡ (Kannada) 한국어 (Korean) עברית (Hebrew) Gaeilge (Irish) Українська (Ukrainian) اردو (Urdu) Magyar (Hungarian) मानक हिन्दी (Hindi) Indonesia (Indonesian) Italiano (Italian) தமிழ் (Tamil) Türkçe (Turkish) తెలుగు (Telugu) ภาษาไทย (Thai) Tiếng Việt (Vietnamese) Čeština (Czech) Polski (Polish) Bahasa Indonesia (Indonesian) Românește (Romanian) Nederlands (Dutch) Ελληνικά (Greek) Latinum (Latin) Svenska (Swedish) Dansk (Danish) Suomi (Finnish) فارسی (Persian) ייִדיש (Yiddish) հայերեն (Armenian) Norsk (Norwegian) English (English) Word of the Day Would you like us to send you a FREE new word definition delivered to your inbox daily? Citation Use the citation below to add this definition to your bibliography: Are we missing a good definition for ZSA ZSA GÁBOR? Don't keep it to yourself...
. 313 436 348 178 38 37 324 114

zsa zsa gabor operacje plastyczne